Zmiany prawne schyłku 1988 roku umożliwiły nieskrępowany, bezkoncesyjny import milionów litrów spirytusu. Ostatni komunistyczny rząd Mieczysława Rakowskiego, liberalizujący gospodarkę i wprowadzający pierwsze wolnościowe zmiany ustrojowe, wprowadził przepis o bezcłowym wwozie do Polski alkoholu przeznaczonego na prywatny użytek. Deklaracji granicznych w praktyce nie sposób było jednak zweryfikować, gdyż wymagałoby to nierealnego obserwowania trunku aż do momentu jego spożycia. Dobrze zorientowani i zawczasu przygotowani biznesmeni w ciągu tygodni zgromadzili olbrzymi kapitał na tzw. aferze alkoholowej, nazywanej także „Schnapsgate”.

Już kilka minut po północy, gdy tylko nowy przepis wprowadzający lukę prawną zaczął obowiązywać, granicę przekroczyły wypełnione trunkiem cysterny, które od dawna oczekiwały na wjazd do kraju. Import musiał być przygotowywany na długo wcześniej, gdyż wymagał złożenia z odpowiednim wyprzedzeniem zamówienia w zachodnich gorzelniach, organizacji ciężarówek, kierowców, magazynów w kraju, rozlewni oraz kanałów dystrybucji hurtowej i detalicznej. Oznaczało to, że importerzy wiedzieli z dużym wyprzedzeniem o wprowadzonych nagle przepisach. Realizacja takiego biznesplanu wymagała co najmniej tygodni przygotowań i zaangażowania odpowiedniego kapitału, co w realiach socjalistycznej gospodarki i wysokiej aktywności kontrolującej ją policji politycznej, którą było SB, nie mogło nastąpić bez protekcji ówczesnych kręgów rządowych.

Zakupiony za bezcen w zachodnioeuropejskich gorzelniach spirytus trafiał do polskich rozlewni, gdzie rozcieńczano go wodą i już jako markową wódkę przelewano do butelek. Jeden litr koncentratu dawał pięć do dziesięciu litrów napoju alkoholowego. Zyski potęgowało odsunięcie na boczny tor fiskusa. Każdorazowy import oznaczał dziesięciokrotny mnożnik zainwestowanego kapitału. Straty Skarbu Państwa z tego tytułu wyniosły setki milionów nowych złotych (według wartości po denominacji), a według niektórych szacunków sięgnęły miliardów. Gdy pozycja finansowa potentatów branży została ugruntowana, lukę w ustawie załatano, a import spirytusu obłożono wysokim cłem. Tym samym odcięto źródło dochodów potencjalnej konkurencji. Nadal jednak, każdego dnia wjeżdżały do Polski tiry pełne beczek drogocennego płynu. Dotychczasowi legalni importerzy stali się przemytnikami.

Zdobyte wcześniej pieniądze umożliwiły skorumpowanie celników, budowę specjalnych dziupli, w których rozlewano alkohol do butelek oraz organizację szeroko rozbudowanej sieci odbiorców końcowego produktu. Jednym ze sposobów upłynniania trunków bez banderol stało się otwieranie własnych sklepów, dyskotek i pubów, gdzie jednocześnie legalizowano zyski. To stało się możliwe po wprowadzeniu ustawy ministra Wilczka, która po raz pierwszy od II wojny światowej umożliwiała Polakom swobodne prowadzenie działalności gospodarczej. W ten sposób w latach transformacji ustrojowej bogacili się m.in. byli oficerowie SB, pruszkowscy gangsterzy, a później także mniejsze grupy, takie jak dolnośląski gang Carringtona.

Warszawskie zbrojne gangi gromadziły kapitał dokonując uprowadzeń tirów z przemyconym spirytusem, dzięki czemu z jednej strony unikały potrzeby inwestowania jakiegokolwiek kapitału na zakupy w gorzelniach i korupcję celników, a z drugiej korzystały z gwarancji prawnego bezpieczeństwa – przemytnik nie mógł zgłosić rozboju organom ścigania. W napadach na konwoje wyspecjalizowała się bojówka dopiero formowanego „Pruszkowa”, zrzeszająca m.in. Wojciecha Kiełbińskiego pseud. Kiełbacha, Jacka Dresza i późniejszego świadka koronnego Masę. Jednym z głównych paserów alkoholu był współpracujący wtedy jeszcze z „Pruszkowem” Henryk Niewiadomski pseud. Dziad, który szacował swój zysk z tego biznesu na około 4 miliony dolarów.

Przemyt alkoholu był jednym z głównych źródeł dochodu przestępczości zorganizowanej w latach 90-tych, a przez Polskę organizowano również jego przemyt do Rosji. Opłacalność krajowego procederu zanikła po znaczącym obniżeniu akcyzy na alkohol, co sprawiło że zysk z konspiracyjnej produkcji znacznie spadł, a konsumenci zaczęli dużo częściej sięgać po dostępne w sklepach legalnie wyprodukowane wódki z banderolami.

Zaniedbania na szczeblu państwowym skutkowały krytycznym raportem Najwyższej Izby Kontroli, szacującym, że w wyniku niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych Skarb Państwa poniósł szkodę szacowaną na ok. 1,7 biliona złotych (według wartości sprzed denominacji), wskutek czego Sejm X kadencji powołał Komisję Nadzwyczajną do zbadania sprawy masowego importu alkoholi. W tym samym czasie Prokuratura Województwa w Warszawie w dniu 29 listopada 1990 r. wszczęła śledztwo w sprawie spowodowania strat budżetu państwa w wielkich rozmiarach, wskutek niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych zatrudnionych w resortach i urzędach centralnych regulujących i nadzorujących import alkoholu w latach 1989-1990.

Ustalenia sejmowej komisji wskazywały na rażącą niekompetencję rządu, policji i urzędów celnych. Sprawa trafiła pod obrady Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej Sejmu RP I kadencji, wskutek czego podjęto uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 19 września 1992 roku oraz z 25 marca 1993 roku o pociągnięciu do odpowiedzialności konstytucyjnej przed Trybunałem Stanu z rządu Mieczysława Rakowskiego ministra finansów Andrzeja Wróblewskiego oraz ministra współpracy gospodarczej z zagranicą Dominika Jastrzębskiego, a z rządu Tadeusza Mazowieckiego ministra rynku Aleksandra Mackiewicza oraz kontrolującego w obu rządach ten sam resort spraw wewnętrznych gen. broni Czesława Kiszczaka. Dodatkowo oskarżono prezesa Głównego Urzędu Ceł gen. bryg. Jerzego Ćwieka. Rozprawę otwarto w dniu 17 kwietnia 1996 roku.

Wyrokiem z dnia 18 czerwca 1997 r. w sprawie I T.S. 1/93 Trybunał Stanu uznał za winnych jedynie Dominika Jastrzębskiego i Jerzego Ćwieka, a pozostałych oskarżonych uniewinnił. Trybunał Stanu II instancji utrzymał w dniu 21 października 1998 roku zaskarżony wyrok w mocy. Winnych ukarano symbolicznie, pozbawiając biernego prawa wyborczego i zakazem zajmowania kierowniczych stanowisk, pełnienia odpowiedzialnych funkcji państwowych i społecznych przez pięć lat.

W prowadzonym przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie śledztwie w sprawie II Ds 82/90, kolejno opatrzonym sygnaturą V Ds 192/91, zarzuty postawiono jedynie dwóm urzędnikom z Ministerstwa Finansów, niepodlegającym odpowiedzialności konstytucyjnej. Postanowieniem z dnia 23 lutego 1992 r. postępowanie umorzono z powodu braku wypełnienia znamion przestępstwa.

Kazimierz Turaliński